Z okazji wprowadzonego w kolejnym kraju zakazu obroży elektrycznych (inaczej nazywanymi e-obrożami lub obrożami elektronicznymi), chciałabym poruszyć temat “twardej ręki”, która ma być konieczna w przypadku niektórych ras.
Jakiś czas temu poprosiłam na instagramie o polecenie kont z owczarkami belgijskimi malinois, które prezentują psy wychowywane bez użycia przemocy. Malinosy to bardzo “internetowe” psy, których opiekunowie chwalą się niesamowitymi umiejętnościami równania przy nodze, aportu, czy chwytu. Zdjęcia są wymuskane, filmiki inspirują podniosłą muzyką. Ale co się za tym kryje? Na co drugim zdjęciu widać kolczatkę (obrożę z tępymi kolcami zwróconymi w kierunku szyi psa), dławik (pętlę zaciskową, jak na szubienicy) lub właśnie obrożę elektryczną. Czy jest się wtedy czym chwalić? Czy naprawdę takie piękne równanie jest warte użycia wspomnianych środków? Nie wiem jak Wy, ale choćby pies potrafił rozwiązywać zadania matematyczne, to jeżeli jest to uczone za pomocą przemocy, nie robi to na mnie żadnego wrażenia, wręcz przeciwnie. Wszystkie te umiejętności da się osiągnąć bez wykorzystania przemocowych narzędzi.
No dobra, ale jeżeli odłożymy na bok fanaberię, co z codziennym życiem z takim psem? Czy to prawda, że z niektórymi rasami trzeba postępować ostro, żeby sobie z nimi poradzić? Czy jakaś rasa może potrzebować tej TWARDEJ RĘKI, żeby móc z opiekunem wieść szczęśliwe życie? Dlaczego co drugi owczarek niemiecki na ulicy chodzi w kolczatce?
W odpowiedziach na zadane na instagramie pytanie dostałam m.in. wiadomości, że Maliniaka trzeba czasem wziąć za fraki i cisnąć o ziemię, że one tego potrzebują, inaczej wejdą opiekunowi na głowę. W innej dyskusji pod postem na temat zakazu kolczatek pojawiły się komentarze “prong collars are for REAL dogs” sugerujące, że kolczatka może być nawet symbolem statusu. Dla mnie to narracja przeniesiona z kompleksu męskości, że prawdziwy pies to twardy pies i z takim trzeba też twardo postępować, a on to wszystko z godnością zniesie.
<Jak jest naprawdę? Po pierwsze to nie jest tak, że szkolenie oparte na nowoczesnym behawioryzmie działa tylko w przypadku wybranego typu psów. Ba, to potocznie nazywane “pozytywnym szkoleniem” podejście wywodzi się z treningu o wiele większych i groźniejszych ssaków morskich, który zresztą na kolczatkę wziąć się nie dało ;)* Te same metody stosuje się w szkoleniu tygrysów i innych zwierząt w ZOO, żeby można było np. bezpiecznie sprawdzić im stan uzębienia, czy pobrać krew. Behawioryzm jest uniwersalny, jako że opiera się na zasadach uczenia się WSZYSTKICH zwierząt. Ani tygrys, ani owczarek belgijski nie potrzebuje twardej ręki, by poddać się szkoleniu!
A co z problemami z zachowaniem? Odkąd przyjechałam do Warszawy prowadziłam indywidualnie ponad 400 psów. Nigdy nie widziałam potrzeby zastosowania wspomnianych narzędzi. Co więcej – trafiło do mnie sporo psów, które miały wcześniej do czynienia z tresurą wykorzystującą celową awersję. Historie były naprawdę zatrważające. Był pies, który prawie się udusił, kiedy się przestraszył, ponieważ dostał dławik na problem z chodzeniem na smyczy, zapierał się lub strasznie mocno ciągnął. W pewnym momencie osunął się po prostu nieprzytomny na ziemię i ledwo dał się dobudzić, co udało się dopiero po przeniesieniu w bezpieczne miejsce. Klasycznym przypadkiem jest też pies, który “przychodzi” z nasilonymi zachowaniami agresywnymi lub, co gorsza, z nagłymi wybuchami agresji bez wcześniejszych sygnałów. Jest to typowy scenariusz, jeżeli pies jest karany za warczenie i szczekanie, przez co kojarzy sobie, że np. inne psy = ból i dyskomfort, więc jego potrzeba dystansowania rośnie, jednocześnie nie mogąc komunikować tego delikatniej, jako że te zachowania były stłamszone karami. Kary to zawsze zaleczanie objawów – nigdy nie trafiają w sedno problemu.
Dziedzina psiego szkolenia i terapii jest niestety zupełnie nieuregulowana, co prowadzi do wolnej amerykanki jeżeli chodzi o sposób postępowania. To niestety generuje problem nie tylko w przypadku “trenerów awersyjnych”. Osoby bez odpowiedniej wiedzy teoretycznej i bez dostatecznego doświadczenia mogą też zrazić klienta do podejścia bez wykorzystania celowej awersji, jeżeli klient nie widzi poprawy lub nie rozumie, czemu mają służyć otrzymane zalecenia.
Wracając do tematu obroży elektrycznych. Wiem, że niektórym nasuwa się wątpliwość, czy np. w przypadku przywołania cel nie uświęca środków. Czasem mówi się też, że obroża elektryczna wcale nie boli i jest tylko sygnałem dla psa. Niestety muszę tu wszystkich entuzjastów pomysłu takiej “komunikacji” zmartwić. Jeżeli obroża elektryczna nie boli, to faktycznie staje się jedynie sygnałem, ale sygnał niczego nie gwarantuje i może mieć też dowolną inną formę. Jeżeli chodzi o pracę na dystansie, spokojnie można stosować w formie sygnału obrożę wibrującą lub gwizdek. Żadne z tych narzędzi nie będzie jednak działać bez odpowiedniego uwarunkowania tego sygnału. Co więcej, nawet jeżeli impuls elektryczny jest już bolesny, to nie daje gwarancji, że zadziała on na 100%. W badaniach Iwana Pawłowa (tego od odruchu Pawłowa i warunkowania klasycznego) okazało się, że psy mogą przyzwyczaić się nawet do takich doznań jak przypalanie skóry, nacinanie jej i właśnie rażenia prądem, jeżeli zostanie to skojarzone z czymś, na czym psu zależy**. Psy te przestawały nawet odczuwać stres podczas tych doświadczeń. Jakkolwiek koszmarne było to doświadczenie, myślę że świetnie tłumaczy, dlaczego tak wiele psów i tak ciągnie mimo kolczatki lub szczeka mimo aktywowanej obroży.
Badania pokazują, raz za razem, że obroże elektryczne w niczym nie przewyższają szkolenia opartego na wzmocnieniu pozytywnym. Moim ulubionym jest badanie, w którym producenci obroży SAMI WYBRALI trenerów mających udowodnić, że obroże elektryczne są najlepszym narzędziem do nauki przywołania***. Rezultatów już się pewnie domyślacie. W związku z rezultatami takich testów w coraz większej ilości krajów takie narzędzia są zakazywane i tamtejsi trenerzy jakoś sobie radzą!
Podsumowując: to mit, że jakieś rasy wymagają wykorzystania awersyjnych narzędzi, twardej ręki, czy w ogóle mniej czułego traktowania! Jeżeli jesteś opiekunem takiej rasy i środowisko podpowiada Ci użycie dławika, kolczatki, czy obroży elektrycznej, bądź bohaterem swojego psa i awersyjnym rozwiązaniom powiedz wyraźne “nie!”!
*Cała książka opowiadająca o początkach nowego podejścia w treningu zwierząt: K. Pryor “Lads Before the Wind”, Sunshine Books Inc, Waltham, 2000
**I. Pavlov, “Wykłady o czynności mózgu”, [w:] I. Pavlov, “Odpowiedź fizjologa psychologom i inne prace”, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1990, s. 52
* L. China, D.S. Mills, J.J. Cooper, “Efficacy of Dog Training With and Without Remote Electronic Collars vs. a Focus on Positive Reinforcement”; www.frontiersin.org [online]; Dostępny w Internecie: https://doi.org/10.3389/fvets.2020.00508 [dostęp: 09.05.2023]